niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 8 „Już nikogo nie pokocham tak jak kocham Harrego…”

Perspektywa Stelli.

Po paru godzinach męczącej drogi dojechaliśmy do Liverpoolu. Słonce zaszło już dawno za horyzont, co oznaczało, że wyścigi się już zaczęły. Od kiedy Louis powiedział mi, czemu mnie zostawił w Doncaster i nie odzywał się przez tyle miesięcy, nie odezwałam się ani słowem. Czym bliżej podjeżdżaliśmy do lotniska tym Louis coraz bardziej był zdenerwowany.  Widać było to po jego wyrazie twarzy i mocno zaciskających się dłoniach na kierownicy.  Wpatrywałam się w krajobraz za oknem i zastanawiałam się co powiem Dylanowi. Będzie zły? Za pewne tak. Kiedy wyjechaliśmy za zakrętu zauważyłam duży budynek z napisem „Liverpool John Lennon Airport”. Myślałam, że tutaj się zatrzymamy i jakoś na nogach dotrzemy na miejsce lecz Louis jechał dalej. Nagle wjechaliśmy w jakąś uliczkę gdzie nie było żadnych lamp, które oświetlały by drogę. Polegaliśmy tylko na światłach w samochodzie Louisa.
- Za chwilę będziemy musieli zgasić światła… Stella nie bój się! – Louis złapał za moją dłoń i lekko ją ścisnął dając mi tym trochę pewności siebie.  Kiwnęłam porozumiewawczo głową a Lou zgasił całkowicie światła. Przez cały czas trzymał mnie za rękę a ja gorączkowo wyczekiwałam momentu aż znajdziemy się na płycie lotniska.
- Stella teraz cicho i nic się nie odzywaj … - Powiedział stanowczo chłopak i zatrzymał samochód. Otworzył po woli okno a mnie oślepiło światło latarki.
- Louis Tomlinson a to moja dziewczyna… -  Lou się przedstawił jakiemuś chłopakowi.
- Kupe lat stary! Co tam u ciebie słychać? – Chłopak praktycznie włożył całą głowę przez otwarte okno. Przyglądał się mojej osobie co nie uszło uwadze Louisowi.
- Nie gap się tak Evans bo przy robisz w głowę za chwile. – Evans tylko głupio się zaśmiał i wyciągnął do mnie rękę.
- Tony Evans… Miło mi cię poznać piękna. – Nie wiedziałam co zrobić. Bałam się lecz nie chciałam by coś poszło nie tak. Wyciągnęłam rękę przed siebie i zdobyłam się na sztuczny uśmiech.
- Stella Richardson. – Przedstawiam się dość nie pewnie. Czy dobrze zrobiłam mówiąc swoje prawdziwe nazwisko? Chyba tak bo Louis tylko uśmiechnął się złośliwie do chłopaka i walną go lekko w głowę.
- Za co to?- Spytał oburzony lecz uśmiech nie schodził mu z ust.
- Za żywota! Możemy już wjechać? – Chłopak obszedł samochód dookoła i w końcu otworzył jak się okazało bramę, która była przed nami.
- Za parę sekund będzie się ścigał Devil z jakimś nowym. Koniecznie trzeba to zobaczyć. Trzymaj się stary. Mam nadziej, że jeszcze kiedyś się spotkamy! -  Evans pożegnał się z Louisem i po chwili wjechaliśmy przez bramę. Teraz Louis już normlanie włączył światła więc wszystko było widać. W oddali było widać wiele samochodów i ludzi szpanujących swoimi samochodami.
- Louis kto to jest Devil? – Spytałam gdyż męczyło mnie już to czekanie i ta głucha cisza.
- Devil to twój chłopak. – Odpowiedział nawet się na mnie nie patrząc. Widziałam jakie trudności mu przychodzą z powiedzeniem tego jednego głupiego zdania. „ Mój chłopka” Czy on w ogóle zasługuje jeszcze na ten tytuł?

Kiedy Louis zatrzymał swój samochód po woli wysiadałam z niego. Louis szybko okrążył go i znalazł się przy moim boku.
- Chodź. Zaraz zacznie się wyścig…- Louis lekko pociągnął mnie za rękę i ruszyliśmy przed siebie. Mijaliśmy ludzi dla mnie kompletnie obcych lecz Lou witał się z nimi jak z dawnymi kumplami.
- No no Tommo w końcu się pojawił! – Usłyszałam czyiś głos za swoimi plecami. Automatycznie razem z Lou obróciliśmy się za siebie. Moim oczom ukazał się właściciel tych słów. Przed nami stał chłopak prawie identyczny do Dylana. Miał na sobie obcisłe czarne spodnie i białą koszulkę. Na głowie miał czarnego full capa a ustach trzymał prawie wypalonego papierosa.
- Witaj Dean. – Powiedział oschle Louis i pociągnął mnie za sobą w druga stronę.
- Stella , Dylan nie był by zadowolony, że TUTAJ jesteś i to jeszcze z NIM! – Zaszokowana jego słowami odwróciłam się gwałtownie w jego stronę. Na ustach chłopaka malował się szeroki uśmiech a ręce miał schowane w kieszeniach swoim obcisłych spodni.
- Skąd wiesz jak mam na imię? – Praktycznie wykrzyczałam to w jego stronę. Chłopak zrobił parę kroków w moja stronę tak , że teraz staliśmy twarzą w twarz.
- Taka piękna.. aż dziwne ,że lecisz na mojego brata…- Chłopak powiedział to patrząc prosto w moje oczy. Analizowałam to wszystko w swojej głowie i nic nie rozumiałam z tego wszystkiego.
- Jakiego brata. Chłopie ja cię nie znam! – Dean zaśmiał się z tego co powiedziałam i położył dłoń na moim policzku. Szybko jednak odepchnęłam jego rękę przez co chłopak jeszcze bardziej się zaczął śmiać.
- Nazywam się Dean Walker. Mówi ci coś to nazwisko? -  Zapytał kpiąco. Jak to? Przecież Dylan nie ma rodzeństwa. Co do jasnej cholery?
- Czyżby TWÓJ ukochany nie opowiedział ci o swoim braciszku? Bo wiesz Dylan mi o tobie wiele ciekawych rzeczy opowiedział. Jesteście razem tak krótko a ty już mu do łóżka się wpakowałaś. Nie ładnie. Takiej śliczna a tak szybko można ci się do majtek dostać… - Dean zaczął coraz głośniej mówić tak by słyszeli go wszyscy dookoła.
- Zamknij się ! – Powiedziałam i szybko odwróciłam się przygotowana do ucieczki lecz silna dłoń Deana na moim ramieniu gwałtownie mnie zatrzymała.
- Słuchaj Stella. Ja do ciebie nic nie mam. Mój ukochany braciszek najwyraźniej wpadł i się zabujał. Nie chcę byś złamała mu serce zdradzając go z jego wrogiem! – Dean wskazał dłonią na Louis stojącego zaraz za moimi plecami.
- Nie zdradzam Dylana! Po prostu przyjechałam tu zobaczyć dlaczego mój chłopak tak na prawdę znika na całe noce… - Zamknęłam oczy i głęboko odetchnęłam.
 – Louis jest moim przyjacielem i nie jestem PUSZCZALSKA. – Ostatnie słowo  wykrzyczałam z taką siłą , że poczuwałam ogromny ból w klatce
- Wow wow. Okay. Nie musisz się tak denerwować – Dean objął mnie ramieniem i zaczęliśmy iść, jak sądzę w stronę mety.
- Devil będzie zaskoczony twoją wizytą. Wiele razy mi o tobie opowiadał lecz nigdy nie chciał mnie z Toba poznać. Wiesz potem to już myślałem, że on sobie ciebie zmyślił….-  Podeszliśmy w trojkę do samochodu stojącego niedaleko mety gdzie za parę minut miał się pojawić zwycięzcą. Miałam tak wiele pytań, które ciągle krążyły po mojej głowie. Czemu znając Dylana tyle lat nie wiedziałam, że ma młodszego o rok brata? Czemu nie wiedziałam , że się ściga? Czemu TYLE lat żyłam w kłamstwie?
Jak się potem okazało samochód należał do Deana. Chłopak oparł się o maskę samochodu i ze spokojem obserwował w oddali ścigające się samochody. Co jeżeli Dylan trafi na pułapkę?  Boże przecież ON jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
- Wszystko Okay? – Spytał Louis widząc , pewnie bladą jak ściana moją twarz. Pokiwałam twierdząco głowa i oparłam się o maskę samochodu obok Deana. Chłopak był strasznie podobny do Dylana. Te same oczy i ten charakterystyczny uśmiech.
- Wiem , że ładny jestem… ale nie musisz się tak na mnie gapić. – Dean nie był osoba zbyt skromną identycznie tak jak jakiego straszy brat.
- Jeżeli ci się podobam to możesz mi to powiedzieć – Zaśmiałam się z humoru Deana i z tego jak fajne poruszał brwiami.
- Chcecie coś do picia ? – Zapytał w końcu Dean i po chwili zniknął w tłumie ludzi. Zostałam tylko z Louisem, który najwyraźniej nie miał dobrego humoru. Widząc jego wyraz twarzy i jak zaciska szczękę lepiej się do niego nie odzywać. Louis oparł się o maskę samochodu obok mnie i wpatrywał się w przestrzeń przed sobą. Widziałam w oddali jak dwa samochody się ze sobą ścigają i ściskało mi żołądek. Ciągle myślałam o tym by Dylan wjechał na linię mety cały i zdrowy.
- Kochasz Go? – Zapytał przerywając między nami ciszę.
- Co masz na myśli? – Zapytałam i odwróciłam się do tyłu by spojrzeć gdzie jest Dean.
- Kochasz Dylana tak samo jak Harrego? – Zapytał nawet na mnie nie spoglądając . Wzięłam głęboki oddech by zebrać wszystkie myśli. Odchyliłam głowę do tyłu i spojrzałam w gwiazdy.
- Kocham ale NIGDY już nikogo nie pokocham tak jak kocham Harrego…- Odpowiedziałam chłopakowi i ledwo powstrzymałam łzy gromadzące się w moich oczach.
- Kochasz Go nawet po tym jak chciał zabić Harrego? Nie rozumiem cię. Dlaczego nie wybaczysz Harremu i do niego nie wrócisz. On cię kocha. Żałuje tego co zrobił. Wtedy na tę imprezę to my go wyciągnęliśmy. Nie chciał iść lecz po naszej namowie jednak się zgodzi. Gdybym wiedział , że tam będzie ta Nicole…  - Louis obwiniał się za to wszystko. Schował twarz w swoje dłonie a ja podeszłam do niego i przytuliłam się do niego.
- To nie twoja wina. Tak miało być… Nie cofniesz czasu.  A co do Harrego. Nie potrafię mu wybaczyć bo gdy tylko jestem obok niego w moich myślach pojawia się obraz jego i tej szmaty. Teraz jestem z Dylanem i jeżeli On mi to wszystko wytłumaczy będę z nim. Jestem w stanie wszystko wybaczyć ale zdrady nie mogę. – Gdy skończyłam mówić akurat pojawił się Dean z dwoma puszkami piwa i jednym drinkiem. Za pewne dla mnie. Dean wręczyła nam napoje i teraz musieliśmy tylko czekać na Dylana.

Perspektywa Dylana.

Wyminąłem słabego nowicjusza i teraz za zakrętem czekała mnie tylko ostatnia prosta. Ten ostatni odcinek drogi jest najgorszy. Zawsze ktoś tutaj się rozbije. Spojrzałem w lusterko. Nowicjusz był daleko za mną. Wszedłem w ostry, ostatni zakręt i przede mną rozległ się najniebezpieczniejszy odcinek. „ Czas trochę przyspieszyć”  - Pomyślałem i zmieniłem bieg. Samochód od razu zaczął szybciej jechać.  Omijałem kolejno wyskakujące pułapki przed moim samochodem. „ Jeszcze parę metrów i jest na miejscu” – Mówiłem sobie w myślach i tym zdaniem podnosiłem się na duchu.
Znowu przed moim samochodem wyrosła pułapka. Szybo ją ominąłem i znowu zmieniłem bieg na szybszy. „ Jeszcze parę metrów. Dasz radę!” – Pocieszałem się w głębi duszy i omijałem kolejny głupi drut kolczasty na drodze. Spojrzałem w lusterka nowicjusz jechał za mną i z dużą prędkością zbliżał się do mnie. „ Muszę wygrać! „ – Pomyślałem i zacząłem manewrować po całej trasie nie dając pola by ten nowy mnie wyminął. Niestety przez moją lekkomyślność nie zauważyłem ogromnej plamy oleju na środku trasy. Wjechałem prosto w nią przez co straciłem panowanie nad moimi samochodem. Okręciło mnie parę razy dookoła i po chwili szczęśliwie zatrzymałem się na środku trasy. Mi nic się nie stało ale chłopak jadący za mną z zerowym doświadczeniem tak samo stracił panowanie nad samochodem i niestety koziołkował parę razy w powietrzy a na koniec zatrzymał się na ogromnej, ceglastej ścianie po lewej stronie. Nie czekając na dalszy przebieg akcji ruszyłem z piskiem opon przed siebie. Takie są zasady w tej grze. Myślisz tylko o swoim życiu. Nie możesz nikomu pomagać tylko możesz szkodzić. Gdyby nie to, że jest z tego niezła kasa nigdy bym nie ryzykował w wyścigach śmierci.
W końcu znalazłem się za linią mety. Od razu usłyszałem krzyki i piski moim fanów a przeważnie fanek. Zatrzymałem samochód i od razu zobaczyłem uśmiechniętą minę
Josha.
- Wiedziałem stary, że ci się uda! Nie bez przyczyny nazywają cię DEVIL – Josh praktycznie krzyczał mi do ucha. Za  nim stało mnóstwo osób, które praktycznie znałem tylko z widzenia. Josh jeszcze przez parę sekund gratulował mi jak psychol piszcząc przy tym jak panienka.
- Dobra Parker dosyć tego. Weź mój samochód i sprawdź go. – Rzuciłem kluczyki mojemu kumplowi a ten tylko zasalutował jak jakiś żołnierz.
- Josh nie wiesz gdzie jest Dean? – Spytałem gdy chłopak wsiadał właśnie do mojego samochodu.
- Deana widziałem przy barze. Brał dwa piwa i jednego mocnego jak cholera drinka. Wygląda na to, że ma towarzystwo. – Parker uśmiechnął się do mnie i puścił oczko. Zmarszczyłem jedynie brwi a chłopak odjechał do naszych garaży. Przedarłem się przez tłum piszczących dziewczyn i skierowałem się do baru. Jeżeli tam nie znajdę mojego brata to nie mam zielonego pojęcia co ten debil znowu wymyślił i gdzie go wywiało.

Napiłem się w barze i ruszyłem na poszukiwania mojego szanownego braciszka. Próbowałem nawet do niego zadzwonić lecz ten małolat nawet nie raczył odebrać. W barze dowiedziałem się także jak wygląda stan tego nowicjusza, który się ze mną ścigał. Nic mu nie jest lecz auto idzie do kasacji. Podobno miał dużo szczęścia bo jedynie jest poobijany. Ludzie myślą , że w ogóle nie interesuje mnie zdrowie innych uczestników ale tak nie jest. Przejmuje się nimi i nie mogę znieść myśli , że praktycznie co drugi ścigający się trafia do szpitala.
W końcu zauważyłem samochód mojego brata i jego postać stojącą na przeciwko jakieś laski, która opierała się o jego  samochód. Dean najwyraźniej chciał ją poderwać bo szczerzył się do niej jak głupi. Ciekawy jestem czy chociaż wygląda jak normalna laska. Byłem coraz bliżej samochodu brata i wtedy zauważyłem jeszcze jednego chłopka, który opierał się o maskę samochodu z puszką piwa w ręce. Kogoś mi On przypomina! Czy to nie jest czasami Tommo?  Przyspieszyłem kroku i w tamtym momencie usłyszałem śmiech dziewczyny. Śmiech tak podobny, śmiech, który kocham ponad życie.
- Stella? – Prawie zapiszczałem jak baba widząc moją dziewczynę trzymającą w ręce pustą szklankę po drinku.
- Cześć kochanie! – Moja dziewczyna zapiszczała i rzuciła mi się w ramiona. Wyglądała jakby wypiła znacznie więcej niż tylko jednego drinka.
- Dean co Ona tutaj robi? – Spytałem kiedy Stella wtuliła się w moją koszulkę i mruczała coś niezrozumiale pod nosem.
- A skąd ja mam to niby wiedzieć? Zobaczyłem ją z Tommo to podszedłem. – Dean zaczął się tłumaczyć a Louis go bronił. Coś mi się wydaje, że zostali oficjalnie dobrymi kumplami.
- Tomlinson masz coś do powiedzenia? – Spytałem zdenerwowanym głosem. Jakim cudem Stella znalazła się tutaj i to jeszcze z tym gnojkiem?
- Dylan Ona się o Ciebie martwiła a ty bawisz się w jebanego kierowcę i ryzykujesz życie! Przyjechałem tutaj z nią bo mnie o to poprosiła! – Louis odsunął się od samochodu mojego brata i podszedł bliżej mnie.
- Mam nadziej, że jej nie skrzywdzisz bo Ona naprawdę Cię kocha. Chodź Dean jedziemy do Ciebie! – Louis wraz z moim bratem wsiedli do samochodu.
- Dean poczekaj jedziemy z Tobą! – Pociągnąłem na pół przytomną Stella za sobą do samochodu i już po chwili jechaliśmy do domu mojego brata i mojej matki.
- Jak  to się stało , że Ona się tak najebała? – Spytałem a Dean zaczął się śmiać jak opętany.
- Wiesz brat to całkiem śmieszna historia. Wypijała tego JEDNEGO drinka i odleciała! – Dean odpowiedział ledwo powstrzymując śmiech. Pokręciłem tylko głową i przytuliłem mocniej Stelle.
- Kocham Cię Stell.. – Szepnąłem prosto do jej ucha. Dziewczyna zachichotała tylko w moją koszulkę.
- Też Cię kocham Harry …
- Harry?


Czytasz = Komentuj!
Jest i rozdział numer 8. 
Miał być około godziny 22:00 i jest. 
Przepraszam , że tak długo go nie było ale nie miał weny twórczej.
Ten rozdział pisałam chyba cały tydzień. 
Rozdział nie jest sprawdzony. 
Następny pojawi się możliwe , że jutro !
Teraz się z wami żegnam. Miłej lektury :*
Ps. Za chwilę uzupełnię zakładkę bohaterzy, więc będziecie mogli zobaczyć jak poszczególne postacie wyglądają. 


3 komentarze:

  1. O boże genialny . Końcówka najlepsza .
    OMFG już juto nowy ♥_♥ (chyba)
    kocham

    OdpowiedzUsuń
  2. Końcówka mnie rozwaliła. Ciekawe jak zareaguje Dylan. Trochę mi go szkoda bo widać, że się na prawdę zakochał. :/
    Dziewczyno ile nowych bohaterów teraz się pojawia! Oszaleje :)
    Czekam na kolejny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń