Perspektywa Stelli.
Kiedy znalazłam się na
szpitalnej poczekalni od razu zauważyłam Josh i Dylana przesiadających na fotelach. Josh zasnął
na fotelu za to Dylan trzymał w ręku plastikowy kubek z kawą i nerwowo
potrząsał nogą. Spojrzałam na zegar wiszący na białych, szpitalnych ścianach.
Wskazywał godzinę 2:40 AM. Westchnęłam
pod nosem uświadamiając sobie, że raczej tę noc zarwiemy.
Po woli podeszłam do Dylana i złapałam za jego ramię.
- Cześć …- Powiedziała Dylan i pierwszy raz odkąd go znam widziałam go w takim stanie. Jego oczy były podkrążone a na ustach nie widniał już ten sam chytry uśmieszek.
- Hej. – Odpowiedziałam siadając na fotel obok Dylana. Chłopak od razu złapał mnie za dłonie i złożył na nich delikatny pocałunek.
Po woli podeszłam do Dylana i złapałam za jego ramię.
- Cześć …- Powiedziała Dylan i pierwszy raz odkąd go znam widziałam go w takim stanie. Jego oczy były podkrążone a na ustach nie widniał już ten sam chytry uśmieszek.
- Hej. – Odpowiedziałam siadając na fotel obok Dylana. Chłopak od razu złapał mnie za dłonie i złożył na nich delikatny pocałunek.
- Dylan powiesz mi w końcu o co tutaj chodzi? – Zapytałam a Dylan wskazał dłonią bym poszła za nim. Za pewne nie chciał budzić Josha a znając temperament Dylana było by głośno.
Przeszliśmy przez korytarz i zatrzymaliśmy się pod drzwiami pokoju z numerem 217. Myślałam , że tutaj pogadamy ale Dylan miał co inne go na myśli. Lekko pchnął drzwi i wtedy ujrzałam Deana. Chłopak leżał na szpitalnym łóżku cały w bandażach a do jego ciała były podłączone róże przewody.
Zakryłam dłonią usta by nie wydobył się z nich żaden niepożądany dźwięk. Byłam w szoku. Podeszłam po woli do łóżka chłopaka i usiadałam sobie na krzesełku. Dean wyglądał tak znacznie inaczej. Złapałam za jego dłoń i przygryzłam nerwowo wargę. W moich oczach pojawiły się łzy lecz szybko je powstrzymałam.
- Uratował go … Uratował … - Usłyszałam głos Dylana za swoimi plecami. Odwróciłam się za siebie a Dylan stał centralnie za moimi plecami. Nic nie powiedziałam, chciałam by kontynuował dalej.
- Miał być to bezpieczny wyścig. Dwie drużyny – czterech zawodników. Widziałem jak Dean dobrze startuje razem z tym nowym … jak wychodzą na prowadzenie i potem jak szybko je tracą. W ciągu kilku sekund wszystko się zepsuło. Jakiś koleś z przeciwnej drużyny zaczął atakować tego „ nowego” a Dean jako jego obrońca włączył się do akcji. Chciał go odepchnąć lecz sam na tym ucierpiał. Po tym wszystkich Dean zwrócił na siebie uwagę przeciwników. We dwóch zaczęli go atakować. Dean stracił panowanie nad samochodem. Mój brat był w ciężkiej sytuacji akurat z naprzeciwka jechał samochód ciężarowy. Gdyby ten nowicjusz go nie zepchnął z drogi Dean za pewno spotkał by się w czołowym zderzeniu z ciężarówkom a tak to wpadł jedynie na drzewo … - Słuchałam uważnie jak Dylan to wszystko mi opowiada. Widać było po jego twarzy i ruchach, że jest to dla niego strasznie trudne.
- … Ten „ nowy „ go uratował ale sam dostał mocne uderzenie w lewy bok samochodu i przekoziołkował parę metrów wzdłuż ulicy. Na koniec zatrzymał się na barierkach … Wezwaliśmy szybko straż, pogotowie i policję. Nie przejmowałem się, że oberwiemy za nasze nielegalne wyścigi po prostu tu liczyło się życie mojego brata … - Cały czas uważnie przyglądałam się Dylanowi. Kiedy zaczął mówić o życiu Deana po jego policzkach popłynęły łzy a jego głos się zaciął. Nie myśląc dużo podeszłam do Dylana i przytuliłam go.
- … Kiedy straż rozcinała samochód Deana nie mogłem w to uwierzyć … Nie mogli go wyciągnąć a ja nic nie mogłem zrobić. Stałem tam jak ostatni pajac i patrzałem się jak Dean walczy o życie … To wszystko moja wina. To ja go wciągnąłem w te wyścigi, to ja go nauczyłem jak się ściągać … To wszystko moja wina … - Dylan teraz na dobre się rozpłakał. Ja także nie potrafiłam przy nim zatrzymywać łez.
- Dylan teraz jest ważne, że On żyje. Dean jest tutaj i wyjdzie z tego ! – Powiedziałam odsuwając się od chłopka by spojrzeć w jego oczy.
- Dziękuje , że tutaj jesteś. – Wyszeptał i przybliżył swoją twarz do mojej. Oparł swoje czoło o moje a mnie ogarnęło poczucie winy. Co ja robię do jasnej cholery?!
- Nie masz nawet pojęcia jak cholernie jesteś dla mnie ważna. Stella zrobię wszystko dla Ciebie ale Ty musisz po prostu mnie kochać. Musisz być ze mną szczera i obiecać , że zostaniesz na zawsze … - Ten widok i te słowa były dla mnie jakiś nóż wbijający się w moje serce. W mojej głowie siedział Harry ale i Dylan. Obydwoje zajmowali mój umysł a ja nie wiedziałam z kim mam być.
- Nic nie powiesz? – Zapytał spokojnym głosem. Zaczęłam panikować jeszcze bardziej. Nie mogę go okłamywać. Co mam mu powiedzieć?
- Dylan, ja … - Zaczęłam ale do Sali wtargnął doktor. Pierwszy raz tak się cieszyłam na widok faceta w białym fartuchu.
- Panie Walker jak się pan czuje? – Doktor zapytał Dylana a ten jedynie się uśmiechnął.
- Mam tutaj mój skarb, który mnie pociesza … - Dylan objął mnie ramieniem a ja nieśmiało się uśmiechnęłam. Doktor podszedł do Deana i zaczął sprawdzać coś w jego aparaturach. Staliśmy razem z Dylanem na środku Sali i przyglądaliśmy się poczynaniom doktora.
- Wygląda na to , że Pański brat jest strasznie silny. Jego stan się ustabilizował i nic nie zagraża jego zdrowiu. – Kiedy doktor to powiedział Dylan odetchnął z ulgą. Przytuliłam się do niego ale po chwili oderwałam się od Dylana bo Doktor zaczął mówić o tym drugim chłopku.
- Co do tego drugiego chłopaka nie miał tyle szczęścia co Pański Brat. Tamten chłopak stracił strasznie dużo krwi w trakcie kiedy straż próbowała go wydostać z wraku. Będzie nam potrzebna krew , więc proszę zawiadomić rodzinę …
- Tylko , że ja go nie znam i żadne z moich przyjaciół także. Przyjechał i chciał się ściągać. Mój kolega Josh twierdzi , że się dopiero przeprowadził do Londynu … - Dylan przerwał Doktorowi a ten zdziwił się na jego słowa.
- Jeżeli nie przetoczymy temu chłopakowi krwi ten chłopak umrze … - Kiedy te słowa wyszły z ust Doktora poczułam jak Dylan cały się spina. Mi za to zrobiło się gorąco a nogi odmówiły posłuszeństwa. Gdyby nie Walker za pewne upadłam bym na ziemię.
- Czy … czy my możemy oddać krew? – Zapytałam kiedy Dylan posadził mnie na krześle.
- Możemy zbadać wasza krew. Jeżeli będzie mogli być dawcami to uratujecie życie temu chłopakowi. – Dylan od razu się rozpromienił a jego wyraz twarzy mówił , że jest gotowy na wszystko.
- Jeżeli chcecie być dawcami to proszę za mną … - Doktor wyszedł pierwszy z sali. Dylan spojrzał na mnie a ja tylko kiwnęłam głową. Wiedziałam o co chce zapytać. Chłopak złapał mnie za dłoń i wyszliśmy z Sali Deana.
*
Razem z Dylanem oddaliśmy krew. Nawet udało nam się namówić
Josha by także oddal swoją. Teraz czekamy na wyniki. Zegar na ścianie wskazuje godzinę 3:54 AM a ta
głupia wskazówka porusza się tak wolno. Josh wpatruje się nieprzerwanie w ścianę na przeciwko
nas a Dylan za to mocno ściska moją dłoń. Ja z nudów wpatruje się najpierw w tego
chłopka a potem w drugiego. W głowie cały czas mam ucieczkę z Harry’m. Teraz już nie wiem czy mam z nim jechać czy
zostać z Dylanem.
- Mam wyniki … - Doktor nagle wychodzi na korytarz a cała nasza trójka staje na równe nogi.
- Niestety nie mam dobrych wieści … - Zaczyna a mnie aż ściska w żołądku. Nienawidzę tych niepewnych chwil .
- Żadne z was nie może być dawcą … - Mówi lekarz a Dylan siadała na krześle i chowie głowę w swoje dłonie.
- ale … W badaniach wyszło , że jest jakieś pokrewieństwo. – Doktor znowu zaczyna mówić a moje oczy powiększają swój rozmiar. Jakie pokrewieństwo? Dylan gwałtownie wstaje z powrotem i patrzy się wyczekująco na Doktora.
- W badaniach wyszło, że Panienka Richardson jest spokrewniona z tym chłopakiem. – Doktor spogląda na mnie a Josh i Dylan wyczekują ode mnie odpowiedzi.
- Ale że jak są spokrewnieni ? – Pyta Josh i zaczyna się głupio uśmiechać.
- Przyrodni brat i siostra …
- Mam wyniki … - Doktor nagle wychodzi na korytarz a cała nasza trójka staje na równe nogi.
- Niestety nie mam dobrych wieści … - Zaczyna a mnie aż ściska w żołądku. Nienawidzę tych niepewnych chwil .
- Żadne z was nie może być dawcą … - Mówi lekarz a Dylan siadała na krześle i chowie głowę w swoje dłonie.
- ale … W badaniach wyszło , że jest jakieś pokrewieństwo. – Doktor znowu zaczyna mówić a moje oczy powiększają swój rozmiar. Jakie pokrewieństwo? Dylan gwałtownie wstaje z powrotem i patrzy się wyczekująco na Doktora.
- W badaniach wyszło, że Panienka Richardson jest spokrewniona z tym chłopakiem. – Doktor spogląda na mnie a Josh i Dylan wyczekują ode mnie odpowiedzi.
- Ale że jak są spokrewnieni ? – Pyta Josh i zaczyna się głupio uśmiechać.
- Przyrodni brat i siostra …
Czytasz = Komentuj!
5 komentarzy = Następny rozdział w Niedzielę około godziny 22:00.
Nie jest sprawdzony!
Miałam go dodać wcześniej ale przez mecz Brazylia Vs. Kolumbia plany się pokrzyżowały.
Kolumbia odpadła :-(
Następny pojawi się 7 Lipca.
Mam już sprawny komputer więc postaram się dodawać częściej.
Zapraszam na mojego drugiego bloga:
o ja pierdole, to jest genialne ! dawaj szybko next .
OdpowiedzUsuńten rozdzial jest super!
OdpowiedzUsuńnie moge sie doczekac next...
<3
OdpowiedzUsuńO.o kurde coś czuje, że Stella zmieni zdanie co do wyjazdu z Harry'm.
OdpowiedzUsuńDodawaj szybko następny. :*
dasz dzisiaj nexta ???
OdpowiedzUsuńPrzykro mi ale dzisiaj nie dam rady napisać. Miałam gości i nie miałam się kiedy zabrać za pisanie. Jutro rano spróbuje coś napisać i dodać jak najszybciej. :)
UsuńA TERAZ DYLAN IDZIE DO WIĘZIENIA !
OdpowiedzUsuń