niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 5 " Jesteśmy sobie przeznaczeni.”

Perspektywa Louisa.

Wszedłem do Sali, na której leżał Hazz i zamarłem. Styles miał minę taką jakby miał za chwilę umierać. Nie powiem, że się nie wystraszyłem. Wystraszyłem to mało powiedziane. Ja prawie zawału serca dostałem. Usiadłem sobie ostrożnie na krzesełku gdzie wcześniej siedziała Stell. „Właśnie gdzie Stell?” Pomyślałem sobie, lecz byłem tchórzem by spytać się o to Harrego.  W końcu miałem dosyć tej całej głuchej ciszy. Dochodziła godzina 4: 00 nad ranem a ja czułem się jakbym nie spał przy najmniej tydzień. Jeszcze do tego ten zawieszony Styles. Mato Boska ja tu prawie usypiam na siedząco a on leży i patrzy się w sufit. „ Nawet nie mruga” Pomyślałem i przyszła mi do głowy kolejna myśl. „ Czy on w ogóle żyje? „ Od razu przywaliłem sobie w twarz w myślach. Jak mogę mieć takie głupie pomysłu? Tutaj musiało się coś wydarzyć ze Stella. Dziewczyna tak szybko wybiegła z sali nawet się ze mną nie żegnając. 
- Lou dzwoniłeś do mojej mamy i do Gemmy? – Spytał przerywając cisze w całej sali a tym samym wyrywając mnie ze swoich myśli. 
- Nie, nie dzwoniłem. Paul pewnie już ich powiadomił. – Zapewniłem go i uśmiechnąłem się do swojego przyjaciela. Przyjaciela? Jakoś ostatnio, gdy sprawdzałem nienawidziłem go. No kurde sorry, ale jak miałem się zachować, gdy zorientowałem się, co tak naprawdę czuję do Stell.
-Ona z nim jest. Zgodziła się… - Powiedział to tak szybko, że prawie przekroczył prędkość światła. Analizowałem w głowie to, co powiedział i nic mi to nie mówiło.
- Kto? Z kim? – Spytałem to tak samo szybko jak mój przyjaciel. Harry tylko wyrzucił dłonie w powietrze i jęknął niezadowolony.
- No jak już zacząłeś to mów… - Prawie krzyknąłem niezadowolony tym jak zachowuje się Harry. Ten chłopak, gdy coś go trapiło zawsze zaczynał zdanie a potem nie kończył. „ To jest chyba najbardziej wkurzające w ludziach.” Harry po woli poprawił się na łóżku i tym sposobem prawie na nim siedział. Od razu rzuciłem się w jego stronę, ale ten odepchnął mnie od siebie i powiedział, że nic mu nie będzie.
- Louis. Pocałowałem Stelle… - Zaczął dość nie pewnie. „ Pocałował ją” To zdanie ciągle krążyło po mojej głowie.
- To super! Wybaczyła ci? – Spytałem. Postanowiłem udawać, że jestem po jego stronie i pragnę by w końcu Stella mu wybaczyła.
- Powiedziałem jej, że ją kocham a Ona wyjechała z tekstem Jestem z Dylanem… Dylan jest moim chłopakiem! „. Louis Ona nie może z nim być. To ja jestem Tym, który będzie z nią do końca życia. To ja będę się przy niej budził i to ja rano będę jej zanosić śniadanie do łóżka! – Harry zaczął krzyczeć i nerwowo zaciskać ręce na prześcieradle. Urządzenie przypięte do niego zaczęło wariować a ja spanikowałem.  To na mnie za wiele. Stella jest z Dylanem. Harry jest w szpitalu i co jeszcze? Może niech teraz zadzwoni Paul i powie jakąś dramatyczną wiadomość.
- Harry uspokój się! – Próbowałem go jakoś uspokoić, lecz ten chłopak wpadł w szał. Po chwili do sali wybiegły dwie pielęgniarki. Jedna trzymała Harrego za rękę a druga dawała mu zastrzyk na uspokojenie. Po paru sekundach Hazz opadł na łóżko i zasnął. Pielęgniarki wyszyły z sali a ja postanowiłem resztę nocy spędzić na korytarzu.

Obudziłem się leżąc na twardych krzesełkach poustawianych równo na korytarzu szpitala. Podniosłem się po woli. Po prawej stronie siedział Tom nasz ochroniarz, który miał pilnować by nikt niepożądany wchodził do Harrego. Na korytarzu stała też Mama Harrego - Anne.  Mama Hazzy rozmawiała właśnie z lekarzem a ten ją zapewniał, że wszystko jest już w porządku z Hazzą.
- Siema Tom! – Przywitałem się z ochroniarze przybijając mu żółwika. Po woli wstałem ze swojego „ łózka” i skierowałem się do Harrego. Już miałem wchodzić do sali, kiedy mój telefon zaczął wibrować w kieszeni.
Spojrzałem na wyświetlacz i ujrzałem imię: Niall i tę jego Irlandzką śliczną buźkę.
L: Siemka Blondyn!
N: Hej Lou. Jak Harry?
L: Miałem właśnie do niego iść. Spałem na korytarzu.
N: To ci współczuje. Wiesz właśnie jedziemy samochodem tam do was. Wjedziemy tylko jeszcze po Tię… No i Stellę.
L: Dobra czekam kochasiu z niecierpliwością na Was.
N: To do zobaczenia Lou !
L: Paa Niall !
Rozłączyłem się i pewnym krokiem wszedłem do sali.  Gemma siedziała na łóżku razem ze swoim bratem i kazała mi cos jeść. Styles jak to Styles marudził i wymigiwał się od jedzenia. 
- Cześć Gemma. Siemka Harry. – Przywitałem się z Gemma krótkim buziakiem w policzek a ze Styles przybiłem żółwika. „ Co ja mam z tymi żółwikami?!”
- Jak tam? Boli cię coś? – Spytałem i umiejscowiłem swój szanowny tyłeczek na krzesełku obok łóżka.
- Dobrzee. Trochę mnie boli klata, ale jakoś przeżyję gorzej z moim sercem. – Zaśmiał się i teatralnie położył swoją dłoń na klatce piersiowej tam gdzie umiejscowione jest jego serce.
- Styles nie przesadzaj już. Zobaczysz jeszcze Stella zrozumie … - Harry uciszył mnie i pokazałbym już nic nie mówił. „ Czyżby Hazz nie powiedział rodzinie, że zdradził Stelle. „ Zaśmiałem się w myślach, ale przecież to nie możliwe. Gdyby on sam im tego nie powiedział media doniosły by wszystko.  Odkąd Harry i Stell zerwali jest to głównym powodem plotek na serwerach plotkarskich.
- Co zrozumie? – Zadała pytanie Gemma a ja zaniemówiłem. Nagle jej telefon zaczął dzwoni, co uratowało nas przed tłumaczeniem się. Gemma przeprosiła nas i szybkim krokiem wyszła zamykając za sobą drzwi.
- Nie powiedziałeś im? – Spytałem nie mogąc się dalej powstrzymywać od zadania tego pytania. 
- Nie mogłem… - Opadł na poduszkę i zamknął oczy.
- Jakim kurwa cudem Gemma i Twoja Mama się Tego nie dowiedziały? – Spytałem lekko zdzwiony tą sytuacja. Nawet gdyby nie włączały telewizji, nie czytały gazet to i tak dowiedziałyby się bardzo szybkim sposobem. Kurde ja poszedłem do sklepu po świeże pieczywo wczesnym rankiem a sprzedawczyni już plotkowała na ten temat.
- Dowiedziały się o mojej zdradzie, ale powiedziałem, że Stella mi wybaczyła i nadal ze mną jest. – Złapałam się za głowę. Czy ten chłopak ma dobrze poukładane w głowie czy jest aż takim cykorem by przyznać się do swojego błędu.
- Ty wiesz, że chłopcy zaraz tutaj przyjadą ze Stellą i z Tią?! A wtedy będzie nieźle. Przecież twoja mama i siostrą ciągle myślą, że jesteś w wspaniałym związku z tą uroczą Stellą.  Wiesz, że one ci tego nie wybaczą. Okłamujesz ich a tym samym oszukujesz samego siebie. Wiesz, co ja myślę… Myślę, że jesteś tchórzem. Boisz się przyznać przed światem, że źle zrobiłeś. No, bo jakby inaczej. Przecież wspaniały Harry Styles nie mógłby popełnić błędu. Ty ZAWSZE widzisz innych błędy. Nigdy nie widzisz swoich. Pamiętasz, co powiedział Zayn, gdy pojechaliśmy do Doncaster a ty zacząłeś kręcić ze Stellą? Powiedział: „Mogę się założyć, że Harry w końcu zrani Stelle. Będzie cierpiał i zrozumie swój błąd, ale wtedy będzie już za późno.” Wiesz, że to się sprawdziło… Ba sprawdziło się nawet to, że zrozumiałeś jak cholernie ci na niej zależy. Zrozumiałeś, że nie umiesz bez niej normalnie funkcjonować, bo nawet głupi długopis ci o niej przypomina. Budzisz się rano z myślą, że to był tylko zły sen, lecz jednak uświadamiasz sobie, że działo się to wszystko na prawdę. Teraz Stella jest z Dylanem i mam nadzieje, że ten chłopak, chociaż jej nie zrani … - Wpadłem w jakiś potok słów.  Gadałem jak najęty i ledwo powtrzymałem się by przestać. Wykurzył mnie tym swoim zachowaniem.
- Wiesz ja jak się teraz czuje? – Szepnął a ja zobaczyłem w jego oczach łzy. Łzy?
- Wiem Styles. Czułem się identycznie, gdy pojechaliśmy do Doncaster a Ty zacząłeś do Stelli zarywać. Nie mogłeś wpaść na pomysł, że ja ją kurwa kocham. Czy to było aż takie trudne? Nawet w wywiadzie dałem wam powody do myślenia. Kurdee Styles to było widać na pierwszy rzut oka, że nie jest tylko moją przyjaciółką. – W tamtym momencie nie myślałem, co mówię. Wyrzucałem z siebie wszystkie swoje myśl, które zalegały w mojej głowie ładnych parę miesięcy.
- Przepraszam Louis… Przepraszam…, ale to było silniejsze ode mnie. Na początku myślałem, że to kolejna laska do zaliczenia. Wtedy, kiedy pocałowaliśmy się w basenie poczułem się jak w niebie. Tak banalnie to brzmi, ale nie ma innych określeń na to jak zajebiście się czułem.  Kiedy przechodziła koło mnie od razu miałem ochotę rzucić się na nią? Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak na mnie działała i nadal działa.  Zakochałem się Lou i nie ma odwrotu. Będę walczył. Jesteśmy sobie przeznaczeni i ja to wiem… - Styles otarł samotna łzę, która spłynęła po jego policzku.
- Tak samo mówiłem „ Jesteśmy sobie przeznaczeni”. My nawet sobie obiecywaliśmy, że któregoś dnia znowu będziemy razem a wtedy nic nas nie rozdzieli… i wiesz, co ja wciąż w to wierze.

Perspektywa Stelli.

Kiedy wróciłam do domu i okazało się, że mam gościa a tym gościem nie jest, kto inny jak Lottie? Zdziwiłam się. Jak ona się tutaj znalazła i to w sylwestra? Po długiej rozmowie i krótkim opieprzeniu, że nie zadzwoniła, iż ma zamiar przyjechać na sylwestra, około 6: 00 nad ranem poszłyśmy się położyć.  Lottie przyjechała do nas wczorajszego wieczoru. Niestety już nas nie zastała w mieszkaniu gdyż wyszłyśmy na imprezę. Przykro mi się zrobiło, gdy zdałam sobie sprawę, że sylwestra spędziła sama pod drzwiami naszego mieszkania, lecz gdy spytałam ja o to ta odpowiedziała, że nasza sąsiadka jest strasznie miła i to właśnie z nią spędziła sylwestra na mieście. „ Muszę podziękować jej koniecznie”.
Około godziny 9: 00 obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i ujrzałam imię: Niall.
Czego on chcę o takiej wczesnej porze? Szybko odebrałam gdyż do głowy przyszły mi jakieś dziwnie myśli związane z Harrym i jego pobytem w szpitalu.
S: Czego chcesz Horan? Daj się ludziom wyspać!
H: Jakie miłe powitanie Stell. Nie znałem cię od tej strony.
S: Haha bardzo śmieszne. Co się dzieje? Coś z Harrym?
H: Niee nic. Z Hazzą wszystko okay. Tylko dzwonie by ci oznajmić, że jedziemy do ciebie!
S: Co? Po co ?
H: Jedziemy do Harrego i pomyślałem, że cię z Tią zabierzemy.
S: Horan ja wróciłam do domu około 5: 00 nad ranem… Nie chcę się nigdzie ruszać przynajmniej do godziny 18:00.
H: No weź…. Jeżeli z nami nie pojedziesz to definitywnie zrywam z Tobą!
S: Haha czy my byliśmy w ogóle w jakimś związku?
H: No nie pamiętasz. Oświadczyłem ci się na sylwestrze! Haha
S: Okay?! Gdzie już jesteście?
H: Prawie dojeżdżamy do Akademika.  Za jakieś 10 minut będziemy. Mam nadziej, że masz coś dobrego w lodówce.
S: A ty tylko o jedzeniu… Dobra to widzimy się dosłownie za chwilkę!
Rozłączyłam się i po wolnym krokiem skierowałam się do okna. Wyjrzałam przez nie a za zakrętu wyjechał jakiś czarny Van. „ Czyżby to One Direction? A mianowicie 3/5 One Direction?!” Wyszłam z pokoju a w salonie na kanapie spał Dylan. „ Pewnie Tia go wpuściła, gdy ja smacznie spałam z Lottie.” Podeszłam do chłopaka i zarzuciłam na niego koc, który leżał obok na fotelu.  Poszłam d kuchni i zaparzyłam cały dzbanek kawy. Ten dzień może być całkiem ciężki. Nalałam sobie do kubka kawy i usiadłam na zimnym blacie kuchennym. Po chwili do kuchni wszedł nie, kto inny jak Dylan.
- Cześć skarbie! – Pocałował mnie na powitanie i ukradł mi mój kubek z kawą.
- Ej to moje! – Zaśmiałam się i z powrotem odebrałam mu mój napój. Zeskoczyłam z blatu kuchennego i skierowałam się do salonu gdzie siedziała już Tia ze skwaszoną miną.
- Dzięki za miłą pobudkę…- Powiedziała z lekkim sarkazmem w głosie.  – Moglibyście nie jebać się w kuchni… Przypominam, że nie jesteście tutaj sami… - Zaśmiała się, na co od razu dostała poduszką, którą rzuciłam w jej stronę. Usiadałam sobie na sofie a zaraz obok mnie umiejscowił się Dylan.
- Dasz mi łyka? – Spytał szepcząc mi prosto do ucha. Zaśmiałam się z jego prośby i wskazałam na kuchnię.
- Tam jest dzbanek pełen kawy. Szklanki są w szafce… - Wskazała mu, na co on Tylko przewrócił oczami.
- Ale ja wolę pić właśnie tę kawę – Wskazał na mój kubek, ale i tak nie dałam mu tej satysfakcji z wygranej. Schowałam kubek za plecy, na co Dylan uśmiechnął się do mnie głupkowato.
- Wiesz… Ciekawe czy nadal masz tam łaskotki … Masz je tam gdzie myślę… - Szybko wstałam z sofy uprzednio stawiając kubek na stoliku. Dylan zaczął się do mnie zbliżać a ja coraz bardziej się od niego oddalałam.
- Masz 5 sekund na ucieczkę… - Powiedział a ja migiem zaczęłam uciekać. Chłopak zaczął mnie gonić po całym salonie a ja krzyczałam i śmiałam się jak jakiś psychol.  Nagle wbiegłam do pokoju Ti i próbowałam zamknąć za sobą drzwi.
- Tylko nie rozwalcie mi pokoju…. – Dziewczyna krzyczała dalej siedząc na fotelu i wbijając wzrok w telewizor. Dziewczyna siedzi tam w samej koszulce, która ledwo zasłania jej tyłek a Niall pewnie z resztą już są gdzieś na dole.
- Stell. Kochanie wpuść mnie! – Dylan prosił mnie takim przesłodzonym głosem, że miałam go ochotę tutaj wpuścić. Uchyliłam lekko drzwi, lecz Dylan był sprytniejszy i silniejszy ode mnie.  Nim się obejrzałam leżałam na ziemi a chłopak siedział na mnie i mnie łaskotał.

Perspektywa Nialla.

Podjechaliśmy pod Akademik dziewczyn a mnie jakby odebrało całą odwagę. Boże, co ta dziewczyna ze mną robi. Całego sylwestra spędziłem z Tią a ciągle mam obawy by z nią porozmawiać.
Weszliśmy z Zayn'em i Liam'em do budynku, lecz mi pomysł zaświtał do głowy.
- Chłopaki zaczekajcie ja zaraz wracam! – Oznajmiłem i z powrotem wyszedłem z budynku. Naciągnąłem na głowę kaptur mojej szarej bluzy a na oczy założyłem czarne okulary. Od pewnego czasu bez takiego przebrania nie wychodziłem z domu.  Szedłem ulicą gdy nagle zauważyłem sklep, który potrzebowałem. Wszedłem do niego pewnym krokiem. Sprzedawca dziwnie się na mnie patrzył pewnie przez te okulary i kaptur.
- Dzień Dobry! – Powiedziałem spokojnym i wesołym głosem.
- Dzień Dobry! – Odpowiedział mi sprzedawca widocznie spokojnie już uśmiechając się do mnie. Pewnie myślał , że jestem jakimś złodziejem czy jak …
- Chciałbym kupić jakieś dwa ładne bukiety róż… - Sprzedawca pokiwał głową i zaczął opowiadać mi o różnym rodzajach bukietów. Nic z tego nie rozumiałem ale z grzeczności stałem i czekałem aż skończy. W końcu sprzedawca zrobił dwa przepiękne bukiety jasnoróżowych róż . Podziękowałem i zapłaciłem za nie ale gdy miałem już wychodzić do głowy wpadł mi jeszcze jeden pomysł.
- Przepraszam. Czy macie jeszcze jakieś balony… - Spytałem a Sprzedawca pokiwał twierdząco głową.
W końcu z powrotem znalazłem się w akademiku. Liam i Zayn byli nieźle zdziwieni tym co niosę ze sobą. W jeden ręce niosłem dwa bukiety róż a w drugiej trzymałem pęk balonów, który kupiłem dla Hazzy. Liam oświadczył , że zaniesie balony do samochodu na parkingu gdzie czekał na nas Paul. Kiedy wrócił z powrotem skierowaliśmy się na górę do mieszkania Ti i Stell.  Trzymałem te bukiety jak jakiś dureń. „ Co mi w ogóle przyszło do głowy by kupować róże?” Kiedy znaleźliśmy się pod drzwiami mieszkania dziewczyn Zayn zapukał lekko w nie a drzwi otworzyła nam nie jaka Tia. Miała na sobie tylko krótką koszulkę i wpatrywała się we mnie tymi swoimi niebieskim oczami. Musiałem wyglądać jak debil bo po chwili zaczęła się śmiać.
- Jesteście kurde w moim pokoju… Ogarnąć mi się tam ! – Krzyknęła gdy z jej pokoju dobiegł jakiś dziwny trzask.
Wpuściła nas do środka a ja stanąłem na przeciwko niej i nie wiedziałam co jej powiedzieć  i jak jej mam dać ten bukiet. W końcu Zayn stojący za mną dyskretnie wbił mi palce w bok.
- Tia proszę to dla ciebie!... A gdzie Stell? – Spytałem dając dziewczynie piękny bukiet róż. Dziewczyna od razu zarumieniła się ale kiedy znowu usłyszeliśmy trzask i śmiech wydobywający się z pokoju dziewczyny nie wytrzymała.  Ruszyła w tamtą stronie i  nawet nie pukając weszła do środka. Od razu usłyszałam pisk jak mniemam Stelli. „Co ona tam robi? „ Po chwili z pokoju wyszła Tia dalej trzymając w ręce kwiaty a zaraz za nią Stella trzymująca a za rękę Dylana.  Podbiegłem szybko do Stelli i wręczyłem jej bukiet. Dziewczyna podziękowała i oznajmiła, że za parę minut będzie gotowa… Usiedliśmy sobie na sofie razem z Dylanem a dziewczyny poszyły się szykować. Widząc w jakim stanie jest chłopak zaśmiałem się głośno. „ Czyżby Tia przyłapała Stellę i Dylana w dość nie typowej sytuacji? „
Po jakiś 30 minutach siedzieliśmy już w samochodzie wraz ze Stellą i Tia. Stella za bardzo nie chciała jechać gdyż przyjechała do niej Lottie a tym bardziej Dylan został sam lecz w końcu postanowiła z nami jechać.
Nagle telefon Liam’a zaczął gwałtownie dzwonić. Chłopak bez wahania odebrał go.
- Jak to… Ale przecież ochroniarze byli na dole… A Lou? … No jedziemy. Będziemy za parę minut… Spoko. Gemma nie panikuj… Będzie dobrze... – Liam rozłączył się a ja czekałem z niecierpliwością na wieści.
- Ktoś wkradł się do sali Harrego i próbował go zabić … 


Czytasz = Komentuj!
Rozdział nie jest sprawdzony !
Na początek.
Chcę wam złożyć życzenia z okazji świąt.
Nie jestem w tym najlepsza więc powiem wam tylko:
Wesołych świat i mokrego DyngusaRozdział nie należy do tych ciekawych. Nawet moim zdaniem nie należy do tych najlepszych.
No sorry chyba go zawaliłam :(
Jeszcze raz życzę wam mokrego jutrzejszego Dyngusa.
Oby mocno was jutro zlali ;*
<3


3 komentarze:

  1. Jezuuu co tu się dzieje? Kto chce zabić Harrego? Teraz to zamieszałaś. No i teraz spać nie będę mogła ;( Haha. Czekam na next z nie niecierpliwością <3
    Pozdrawiam. ;-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wooooow.
    Ciekawe kto chce go zabić .... ;,;
    Dylan giń !
    Stella Giń ! RANISZ HAZZE !!!
    Niech Dylan wpadnie niespodziewanie pod samochód , co ty na to ? C:
    Ja czytając Epilog MTT myślałam że II część to będzie z Louis'em i Stellą . A TU CO ? Harry'ego chcą zabić , Stell z Dylanem , Niall wariuję , Louis dogaduje Hazzie .
    Tego się wogule nie spodziewałam !
    POZDRAWIAM ROKSANA ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha powiem ci szczerze, że też miałam taki pomysł by wpakować Dylana pod koła jakiegoś samochodu np. Hazzy. Teraz mogę tylko powiedzieć, że na pewno coś mu się stanie. A co do Stell i Louisa to spokojniee. Już nie długo coś się wydarzy między nimi.
      Pozdrawiam ;*

      Usuń